1. |
Nerwica natręctw
03:06
|
|||
Myśli biegną same, lecą bardzo prędko
Chcę wszystko wyłapać ale dogonić ciężko
Mam specjalna siatkę taka jak ta na motyle
A te myśli to okazało się kurwa krokodyle
I robią co chcą, panoszą rozrabiają
Jak komary całymi chmarami kąsają
Szczekają jak psy, cholera nie wytrzymam
Rozwijają się za szybko jak gospodarka w Chinach
Czekam co mi los da, może mi pomoże
Jeżeli nie to bardzo szybko skończę w grobie
Kolejne wiadomości złe, niezałatwione sprawy
Wychodzę z domu w nerwach klamkę szarpię siedem razy
I tak się cofnę jeszcze raz, nie ma co gadać
A w dyni ciągle mętlik, cygański bałagan
Totalny chaos, bazar kurde rok dziewięć jeden
Palę papierosa, machów oczywiście siedem
Jak odpłynąć z wyspy wrzasku, z tej zatoki krzyku?
Jak z niej się oddalić? Nie mam pomysłu
Jak opuścić tę planetę zgiełku i chaosu?
Jak się z niej wydostać? No w jaki sposób?
Wykonaj se Pan proste ćwiczenia oddechowe
Serio? Wydechy? Na porytą głowę?
Drugi mówi: weź się w garść i nie zawracaj dupy
Nie komentuje debila i przyspieszam ruchy
Trzeba zdążyć na tramwaj, inaczej mogiła
Cały plan dnia się sypnie, już widzę skurwysyna
Przechodzę przez ulicę tylko po białych pasach
Nie deptać asfaltu – jedna z wielu zasad
Za dużo ludzi w tramwaju no i za głośno
Tętno i ciśnienie wyraźnie urosło
W środku transportu ma być cicho cholera
Odcinam się w słuchawkach Extreme Noise Terror
Na skraju załamania już ataku paniki
Udało się lecz wracają wewnętrzne krzyki
Inside czy zewnątrz, nigdy nie ma ciszy
Nienawidzę i nie robię z tego tajemnicy
Jak odpłynąć z wyspy wrzasku, z tej zatoki krzyku?
Jak się z niej oddalić? Nie mam pomysłu
Jak opuścić tę planetę zgiełku i chaosu?
Jak się z niej wydostać? No w jaki sposób?
|
||||
2. |
Nanosekunda
02:28
|
|||
na granicy czasu , na końcu galaktyki
gdzie fizyka nie ma prawa , gdzie nie ma muzyki
szykuje się armia ,zastępy zbrojne
planują wielką galaktyczną wojnę
odległe gwiazdy dają blade światło
tam jest cel ataku, wódz zaraz da hasło
mundury lśnią, tytanowe szaty
śmiercią pachną te bezduszne katy
finał przygotowań, nadchodzi czas
wysłana zostaje maszyna na zwiad
na planecie spokojnie życie płynie
na zielonej polanie mówię kocham dziewczynie
śpiew ptaków, ucina nieznana cisza
tę przerywa świst , za horyzontem znika
biała smuga jeszcze unosi się przez chwile
zapominam ,patrzę w oczy całuję dziewczynę
wraca zwiadowca nie było go przez chwilę
światło i czas pozostawił w tyle
obrany cel ,nie potrzebna strategia
rusza metalowa armia , żołnierzy nikt nie żegna
słońce krąży w tej innej skali czasu
nikt już nie pamięta ,tamta cisza to był zwiastun
ku słońcu ludzie kierują swoje dłonie
zasłaniają oczy , spekulują co to płonie?
część wróciła do domu ,inni wciąż się patrzą
w świątyniach się modlą , fanatycy klaszczą
anihilacja w wyniku ataku
to nie była nawet chwila ...nanosekunda czasu
planeta unicestwiona, koniec wielkiej wojny
to nie był nawet moment, przegrał bezbronny
takie są zasady polityki z kosmosu
to nie była nawet chwila nanosekunda czasu
jałowa planeta już bez sensu się kręci
nie pozostało nic, brak zbiorowej pamięci
|
||||
3. |
Wścieklizna
02:52
|
|||
Ścigają mnie, obława, policja i wojskowi
Strzały padają, kule lecą blisko głowy
Zastrzyk adrenaliny, gdy cię gonią ze strzelbami
Jedni zabici a inni wyłapani
Zaraz będę u siebie i ścigać przestaną
Wracam na swój teren, objęty kwarantanną
Od miasta jesteśmy oddzieleni murem, tak
A na murze taki napis, ostrzegawczy znak:
Wścieklizna – zakazana zona
Nie ma wstępu, strefa wykluczona
Wścieklizna – nielegalni wszyscy
A może dzięki temu jesteśmy sobie bliscy
Wścieklizna – nienawidzą nas te gnoje
Nikt już nie wie za co, ale nawzajem
Wścieklizna – nie wiadomo o co chodzi
Szarych od popielatych należy odgrodzić
Żeby zdobyć żywność ryzykować trzeba
Kraść, nie dać się zabić i prędko biegać
Złapią to zastrzelą, zasypią w dole wapnem
Albo żywcem spalą w metalowej klatce
Szybko nażreć się w śmietniku, tak do syta
Zabrać coś dla słabszych braci i z powrotem kita
Na terenie zakazanym już jest spokojnie
Przyjaciele nas czekają, znowu będzie dobrze
Wścieklizna – zakazana zona
Nie ma wstępu, strefa wykluczona
Wścieklizna – nielegalni wszyscy
A może dzięki temu jesteśmy sobie bliscy
Wścieklizna – nienawidzą nas te gnoje
Nikt już nie wie za co, ale nawzajem
Wścieklizna – nie wiadomo o co chodzi
Szarych od popielatych należy odgrodzić
|
||||
4. |
Inteligentki i głupinie
02:16
|
|||
słuchacze i słuchaczki, widzowie i widzki
zapraszamy na You Tubie są nasze teledyski
feminiści, feministki, lewacy i lewaczki
jestemy otwarci, prawacy i prawaczki
słuchajcie naszej muzyki kierowcy Ubera
kierowczynie Bolta, zapraszamy teraz
facetów będących na urlopach tacierzyńskich
inteligentki i głupinie zapraszamy wszystkich
żołnierzy i żołnierzynie, oficerów, oficerki
kapitanki, majorki, gangsterów i gangsterki
włączam radio a w radiu gościni
znana socjolożka, tematu znawczyni
gaszę odbiornik bo nie mogę wytrzymać
do psycholożki dzwonię, mówię że mi siada dynia
czosnek poryty, trzeba neurochirurgini
albo neurochirurżki czy to różnicę czyni?
Prezydentka, ministra, profesorka, doktorka
Z całym szacuniem…czy leci z nami pilotka?
Co się stało to się stało, skończcie gównomowę
Albo jak mnie chcecie zabić, wymyślajcie nowe
słówka potworki, śmieszne i okropne
ja wtedy z mieszkania wyskoczę oknem
grabażyni mnie zakopie w grobie i będzie dobrze
śmiercini dopadnie słusznie, poleżę spokojnie
|
||||
5. |
Chciałbym wiedzieć
03:50
|
|||
Chciałbym wiedzieć jaka cena ile to kosztuje?
W jaki sposób naliczyć? Jak to się kalkuluje?
Jaką wartość tracę w wyniku złych emocji?
Ja tego nie wiem, nie pasuje coś mi
Ile jestem cięższy, gdy mnie nienawidzisz?
Jak dużo straci bliźni, z którego szydzisz?
Jak wiele błota rzuci ten wróg we mnie
Ja też jemu życzę źle, zaśpiewam teraz refren
Gdzie są gromadzone te wszystkie tajne dane
Tego jest tak dużo gdzie to jest zbierane
Miliardy gigabajtów, każdego pamięci
Wszystkie kompatybilne, gdzie to się mieści
Złość i nienawiść do jednego worka
Spokój i miłość gdyby tak to dobrać
Poukładać na strychu, te pierwsze do piwnicy
Zalać cementem do poziomu ulicy
Potem zrobić rachunek, czy się opłaca?
Ja ci to mówię: „rób co chcesz” tak mi powiedział tata
Pytania, rozterki, wyrzuty sumienia
Jak to się liczy? Jak to się wycenia?
Ile kalorii w mięsie, którym w ciebie rzucam
Jak wiele zyskam punktów gdy ja cię przytulam
Nie lubię tych spraw z dolnej części pudła
Kiedyś zbiorę i podpalę te kupę gówna
Chciałbym wiedzieć jaka cena? Ile to kosztuje?
Ile tracę? ile jak ktoś na mnie pluje?
Wartość którą tracę w wyniku złych emocji
Operacja skomplikowana? Czy zabieg prosty?
Ile jestem lżejszy, kiedy wiem, że mnie kochasz
Jakby przytulała matka, a nie macocha
Chce mieć wiarę, pozytywna energia może istnieć
Płynie do Bałtyku trup szatana w Wiśle
Ile mnie kosztuje chwila nieuwagi?
Za złamanie uczciwości? Jakie zasady?
Kto i jak mnie rozliczy? Kto ma na to patent?
Jakie dokumenty? Kiedy je zobaczę?
„Wielki ekonom” absolutny władca
Podatkowy, życiowy, co to za doradca?
23 % moich uczuć VATu
Wy to rozumiecie, uciekacie od tematu
Gdzie są gromadzone te wszystkie tajne dane
Tego jest tak dużo gdzie to jest zbierane
Miliardy gigabajtów, każdego pamięci
Wszystkie kompatybilne, gdzie to się mieści
Złość i nienawiść do jednego worka
Spokój i miłość gdyby tak to dobrać
Poukładać na strychu, te pierwsze do piwnicy
Zalać cementem do poziomu ulicy
Potem zrobić rachunek, czy się opłaca?
Ja ci to mówię: „rób co chcesz” tak mi powiedział tata
Pytania, rozterki, wyrzuty sumienia
Jak to się liczy? Jak to się wycenia?
Ile kalorii w mięsie, którym w ciebie rzucam
Jak wiele zyskam punktów gdy ja cię przytulam
Nie lubię tych spraw z dolnej części pudła
Kiedyś zbiorę i podpalę te kupę gówna
|
||||
6. |
Płonące miasta
03:58
|
|||
Budzę się rano, wychodzę na taras
Zaparzam arabicę, będzie lepiej zaraz
Złota kula światła, gorące słońce
Wszechmogący Ra nisko nad horyzontem
Dziwny stan, jeszcze nie jawa już nie sen
Zmienia się układ sił między nocą a dniem
Nic nie zapowiada nadchodzących zdarzeń
Stoję w ogrodzie, palę, piję kawę
Przemyślenia, plany przyjemna muzyka
Coś zasłania słońce, ono powoli znika
Jakaś czarna chmura robi tę zasłonę
Maleje siła UVB, chłodnieją skronie
Powoli zaczynam rozumieć co się dzieje
Drzewa nie szumią, wiatr wiał, już nie wieje
Przeciągłe wycie syren ledwo je słychać
Dopiero jak świerszcze przestały cykać
Tam, tam, miasto się pali
A ja stoję, piję kawę, patrzę z oddali
To Reinefarth pacyfikuje Wolę
Słodkie wino czerwone stoi na stole
Tam, tam, miasto się pali
Taką taktykę stosuje Bomber Harris
Wino koloru rubinu, płonie Aleppo
Matka płacze, trzyma w rękach martwe dziecko
Na wysokim szczeblu decyzje zapadały
Spopieleni ludzie jeszcze wtedy spali
Ktoś wychodził z fabryki, kończył trzecią zmianę
Teraz ogień trawi mu śmiertelną ranę
Gdzie indziej grały w piłkę, na boisku mecz o honor
Dzieciaki z bloków, ich świętość zbezczeszczono
Na zawsze zabrane prawo do zabawy
Dymi się dzielnica, brak zielonej trawy
Rażone miejsca to cele przypadkowe
Efektowne bo to pociski kasetowe
Facet od kilku lat się nosił z zamiarem
Wybrance wyznać miłość… zniknęła nad ranem
Dwanaście tysięcy ofiar śmiertelnych
Trzydzieści procent domów z centralnych dzielnic
Zniszczonych, bilans strat za wcześnie szacować
W telewizorze spikera zatroskana głowa
Tam, tam, miasto się pali
Ja patrzę non stop w kanał z informacjami
Ultramaryna niebo, płomienie cyprysów
W Belgradzie pokój za pomocą myśliwców
I pali się Belgrad, pali się Drezno
Berlin, Tokio, Hiroszima, Charków, napalm Wietnam
Tam, tam, wszystko trawi ogień
A ja tylko obserwuję, jestem tylko przechodzień
Tam, tam, miasto się pali
A ja stoję, piję kawę, patrzę z oddali
To Reinefarth pacyfikuje Wolę
Słodkie wino czerwone stoi na stole
Tam, tam, miasto się pali
Taką taktykę stosuje Bomber Harris
Wino koloru rubinu, płonie Aleppo
Matka płacze, trzyma w rękach martwe dziecko
|
||||
7. |
Przyniosę ci kwiaty
02:06
|
|||
Przyniosę ci kwiaty, dziś jutro też na pewno
Przysięgam na życie, na serce które pękło
Przyniosę ci bukiet, kocham ciągle
Nie ma takiej potrzeby ale to udowodnię
Ozdobię roślinami to przedziwne miejsce
Na noc nie zostanę, w nocy jest zamknięte
Szkoda bo w sierpniu Perseidów deszcz
Pór roku do sierpnia, poczekam jak chcesz
Przyniosę ci kwiaty, obiecałem masz je
Wszedłem nielegalnie, zostanę na zawsze
Wieje ciepły wiatr, odbite światło księżyca
Po co mi ta kurtka, ja już nienawidzę życia
Zdejmę wszystko z siebie, potnę sobie skórę
Kocham cię, nic nie potrzebuję
Zwiędły kwiaty, tej niemocy czuć nie chcę
Za mało było, chciałbym ciebie więcej
|
||||
8. |
Dobry czy zły?
04:43
|
|||
Wstaję rano, piję piwo, papierosa palę
Tym samym zasługuję od razu na naganę
A potem lekko wcięty wyprowadzam psa
Sąsiadki oceniają: chłopak zuch, wszystko gra
Czy ja jestem dobry? Może jednak zły?
Tak, nie, nie wiadomo, odpowiedzi trzy
Dobrze, chodzę do roboty i płacę podatki
Ale źle, bo tak długo nie odwiedzałem matki
Nigdy nie wiadomo jak się potoczą sprawy
Czarne czy czerwone? Czy pobite gary?
Zły? Naganny? Negatywnie oceniony
Czy w spisie jego uczynków można znaleźć dobre strony?
Ocena i jej wartość to jest kwestia względna
Dla jednego celująca, dla mnie git była mierna
Dopuszczająca, tak się teraz to nazywa
Na wykresie sinusoida, linia zawsze krzywa
Dobry czy zły, niech mi ktoś odpowie
Bo to jest niejasne, się pierdoli w głowie
Dobry czy zły? Takie pytanie
Występki, czyny, muszą być oceniane
Decyzje, projekty, nagany, nagrody
Sukcesy, porażki, windy i schody
Dobry czy zły? Kto oceni mnie?
Sędziowie są wszędzie, czy chcesz tego czy nie
Dzień za dniem w basenie życia pływam
Poniżej czy powyżej tafli się utrzymam
Woda chlorowana, szczypią potem oczy
Wychodzę, ledwo widzę i niewysuszone włosy
Mróz, minus dziesięć, będzie przeziębienie
Zamiast tego pływania było iść na bieżnię
Tak, ciągłe wybory, nieustanna presja
Jeden radzi sobie jakoś, bo z rodzicami mieszka
Inny sam z kobietą, do tego ciężarną
Zboże i plew, pomieszane ziarno
Wstaję rano, papieros palę, piję wino
Za samą nazwę trunku to mnie obarczą winą
Bo potem pijany pójdę z psem na spacer
Mogłem nie iść a poszedłem, taki ze mnie dobry facet
Dobrze, posłuszny jestem mam uczciwą pracę
Jednak źle bo zbyt wolno się kurwa bogacę
Dobry czy zły? Niech oceni ktoś
Czego nie rozumiem? Potrzebna mi pomoc
Dobry czy zły? Zagadnienie trudne?
Niekiedy detalicznie a czasem hurtem
Do pensji dodatki, od przyjaciół słowa miłe
Obelgi, oszczerstwa, wyłudzenia, tracę siłę
Dobry czy zły? Kto wysłuchał do końca?
Dawaj łapkę w górę albo w dół, punto, kropka
Zakończenie przykre, do tego się sprowadza
Dobry czy zły, bezustanne dylemata
A jak ktoś ma dość to niech se kupi sznur
Albo na pełnej prędkości wypatrzy jakiś mur
Dobry czy zły, niech mi ktoś odpowie
Bo to jest niejasne, się pierdoli w głowie
Dobry czy zły? Takie pytanie
Występki, czyny, muszą być oceniane
Decyzje, projekty, nagany, nagrody
Sukcesy, porażki, windy i schody
Dobry czy zły? Kto oceni mnie?
Sędziowie są wszędzie, czy chcesz tego czy nie
Legitnie, nie mam długów ani kredytów
Słabiutko mordeczko, mało generujesz zysków
Dobry czy zły? Czy jak to jest?
Kiedy będę mógł przestać zdawać ten test?
|
||||
9. |
Niebieska Kula
04:02
|
|||
Dookoła gwiazdy kręci się planeta
Czego nie rozumiesz już tłumaczę dzieciak
Prawem grawitacji trajektorii się trzyma
Przeważnie jest tu lato, a gdzieniegdzie zima
Z czterech żywiołów się składa, a mianowicie
Woda, ziemia, ogień i powietrze oczywiście
Teren zróżnicowany, najwyżej są góry
Pola i lasy, nad nimi chmury
Jeszcze pustynie a najniżej morskie dno
Na pustyni piach reszta to jest H2O
Stworzenia wodne to ryby, powietrzne – ptaki
A latać także mogą niektóre robaki
Naziemne to są takie, co posiadają płuca
By oddychać powietrzem, ot cała nauka
A jeśli chodzi o ogień, nie mieszka w nim nic
A jak się spotka z wodą to się robi zgrzyt
Lata niebieska kula naokoło
Słuchaj i się ucz nawet poza szkołą
Darmowa lekcja, teoria wszystkiego
Wiem to się dzielę posiadana wiedzą
Lata niebieska kula, to jest orbita
Nauczę czegoś wreszcie tego smyka
Słuchaj nygusie mądrych słów taty
Nie ten co ma a ten co wie jest bogaty
Stworzenia dzielimy na główne grupy dwie
Te z pierwszej są dobre a z drugiej grupy złe
Złe zabijają dobre, raczej nie odwrotnie
Są samce i samice, wyglądają podobnie
Mnożą się przez dotyk istot sobie bliskich
Żyją dopóki nie umrą, dotyczy wszystkich
Duża część tych z płucami się nazywa ludzie
Człowiek zabija to co sam wyhoduje
Ale też wolnożyjące a nawet się nawzajem
Ale z tą różnicą że swoich nie zjadają
Są szczególną podgrupą, ponieważ wyjątkowo
Na dobrych i złych dzielą się wewnątrzgrupowo
Dobrzy są pożyteczni wsie i miasta budują
Przy tym piszą, się kochają i obrazy malują
Źli po prostu chcą to wszystko tamtym zniszczyć
Są przypadki u złych tez wobec siebie nienawiści
Lata niebieska kula naokoło
Słuchaj i się ucz nawet poza szkołą
Darmowa lekcja, teoria wszystkiego
Wiem to się dzielę posiadana wiedzą
Lata niebieska kula, to jest orbita
Nauczę czegoś wreszcie tego smyka
Słuchaj nygusie mądrych słów taty
Nie ten co ma a ten co wie jest bogaty
Lata niebieska kula naokoło
Słuchaj co mówię, jestem astronom
Lecimy zaraz dalej poznać inne światy
Jeszcze bardziej dziwne, no sam zobaczysz
Ostatni raz się przyjrzyj jak ta kula fruwa
Ostatni raz, przed nami droga długa
Pojazd już przemierza kosmiczny pył
Patrzy w okno ten mały kosmonauty syn
|
Streaming and Download help
If you like elektronikt, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp